Przetrwać noc
Wieczór nadchodził wielkimi krokami i po małych perypetiach mąż mój odpalił w końcu ogrzewanie. Zmarznięta, zmęczona po całym dniu, byłam może odrobinę rozdrażniona i nie wykluczone, że w subtelny sposób, właściwy tylko mnie, dawałam do zrozumienia, że zajebiście ciągnie od podłogi a ja muszę zrobić jedzenie dla wygłodniałych pasażerów... Ale w końcu się rozgrzało i w podwójnych skarpetach, na dywaniku z kurtek dało się chodzić po podłodze. Gdy dzieciaki zajadały smażone kiełbaski i oglądały nowego "Ralfa Demolkę", my wcinając sałatkę i wspomniane już kiełbaski sprzeczaliśmy się o wzorce popkulturowe przy filmie "Narodziny gwiazdy" z Lady Gagą. Skłóceni doszczętnie skończyliśmy oglądanie zgadzając się jedynie w punkcie, że muzyka jest bardzo dobra i ruszyliśmy spać. Ja z dwójką synów spałam w górnej alkowie, mąż w puchowym śpiworze za niebotycznie dużą kasę (prezent od gwiazdora;) ) na piętrowym łóżku po przeciwnej stronie. Cyrkulacja powietrza sprawiła, że u nas było 20 stopni, u niego, po przeciwległej stronie, zaledwie 6. Ale udało się dotrwać do świtu, choć wiejący z dużą prędkością i świszczący niepokojąco wiatr nie bardzo pozwolił mi się wyspać.
Kozy, guziec i alpaka zwana Gienkiem
Ranek ugościł nas mroźną, ale przyjemną aurą. Po śniadanku wybrałam się umyć naczynia do wskazanej dzień wcześniej przez pana dozorcę kuchni. W camperze nie było bieżącej wody, ze względu na niskie temperatury, tym milszym zaskoczeniem okazała się otwarta, dla camperowiczów nawet zimą , kuchnia z przyległą łazienką. Wychodząc z zabudowań gospodarczych musiałam przejść obok zagrody. Wówczas, niosąc naręcze kubków, talerzy i sztućców spostrzegłam czyjś świdrujący wzrok skupiony na mojej postaci. Był to zwierz przypominający przerośniętą kozę z dość mocno wydłużoną szyją oraz czupryną rudawej sierści zwieńczającą czubek łba. Gienek, pomyślałam, bo jakoś tak sposób patrzenia owego stworzenia przywołał mi w myśli mojego nauczyciela matematyki ze szkoły średniej. Dalsza obserwacja oraz cały zasób wiedzy zootechnicznej przywołany w głowie, skłonił mnie do podejrzeń, iż jest to lama. Co po niewczasie okazało się błędnym założeniem, gdyż była to alpaka. Po wyjściu na spacer całej naszej ekipy spostrzegliśmy, że dość obszerną zagrodę zamieszkują też inni warci uwagi lokatorzy. Stado ciekawskich kóz bardzo chciało się z nami zaprzyjaźnić, osioł pragnął uczucia a miły dzik, tudzież guziec(nie wiadomo), przyjaźnie machała ogonem i domagał się drapania. Dodając świszczące papugi, nastroszonego bażanta i króliki, które nie wiedziały za bardzo o co chodzi, mamy całkiem miłe stadko... Na pewno wrócimy tu wiosną;)
Ciasny ale własny
Ludzie szukają coraz większych mieszkań lub mieszkania zamieniają na duże domy. Wszystko dla rodziny, jak mówią. W tych dużych domach i mieszkaniach każdy powinien mieć przestrzeń dla siebie, miejsce do rozwijania własnych pasji, każdy powinien być szczęśliwy. Czy jesteśmy szczęśliwi z kredytami hipotecznymi zaciągniętymi na 2/3 naszego życia i całą tą odpowiedzialnością za nasz dorobek? Z obserwacji wiem, że każdy raczej siedzi w swoim pokoju oglądając serial, przeglądając media społecznościowe czy uprawia, określony ładną nazwą, e-sport. A ja pisząc swoje, mniej lub bardziej udane teksty, siedząc na przednim siedzeniu w camperze patrzę jak starszy chłopak szkicuje nowe noże a młodszy składa lego.
Kiedy gotuję kolację słucham dialogów z nowej bajki czy filmu jaki oglądają i wiem o czym jest. W trakcie rozmawiamy, przekomarzamy się i czuję fizycznie ich bliskość. Tak mało a zarazem dużo zanim dorosną i przestaną się przytulać.
Skłamałabym gdybym mówiła, że nie lubię wracać do swoich 120 metrów i mieć odrobiny spokoju oraz prywatności. Doceniam wtedy tą przestrzeń i staram się z niej dobrze korzystać. Ale wiem też, że te nasze ciągłe utyskiwania na to jak mało mamy, nie tak mieszkamy, coś ciągle byśmy dokupili i zmienili to nie brak metrów czy nowych rzeczy. To coś w środku, co się wypełnia kiedy spacerujemy razem na łonie natury i nie musi to być setki kilometrów od naszego domu przy nowoczesnym basenie z darmowymi posiłkami czy drinkami...
Jezioro zimową porą
Nad jeziorem złotnickim bywamy często, sami czy ze znajomymi, w namiotach czy domkach gościnnych. Okolica jest naprawdę urokliwa, spokojne jezioro pozwala na swobodne kajakowanie, kąpiele lub wędkowanie zaś okoliczne tereny zachęcają do wypraw rowerowych.
Pierwszy raz odwiedziliśmy tę okolicę camperem a czas przypadł na zimę, całe jezioro skute było chrzęszczącą skorupą lodu. Skrzypiący mróz oraz ciągle dość mocno zaciągający wiatr uniemożliwiły daleką wędrówkę dlatego postanowiliśmy jedynie przeprawić się na drugą stronę mostu.
Pora roku inna niż zazwyczaj, gdy tu jesteśmy ale miejsce niezmiennie warte odwiedzenia, bo widoki są niesamowite. Przygotowana ścieżka spacerowa, wraz z ławeczkami oraz przejściem przez zabytkowy most, któremu po renowacji pozwolono zachować industrialny i surowy wygląd to miłe udogonieniem dla turystów, których na szczęście przybywa w naszym kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz