Strajk
Pamiętnego roku 2019, kiedy to pąki kasztanów nabrzmiewały witalnymi sokami, by niebawem bujnie rozkwitnąć i obwieścić wszem i wobec, że matury nadchodzą(egzaminy gimnazjalne i osmoklasistów też) a tym samym wakacje już na horyzoncie, coś poszło nie tak. I nie o kwitnące kasztany bynajmniej chodzi, bo te działały zgodnie z planem. Niemniej jednak ten pradawny cykl zakłóciło pewne nietypowe zdarzenie. Otóż nauczyciele mając dość zbyt niskich zarobków, lekceważenia oraz zapewne uczniów postanowili ogłosić strajk. (Pewnie tu niejeden nauczyciel zelży mnie srodze, że z lekką kpiną podszyta jest moja wypowiedź i nie tylko o to w tym wszystkim idzie. Może. Ale nic nie poradzę, że forma i moment tego wystąpienia nie podobały mi się za bardzo). Strajk miał się zacząć tydzień przed Wielkanocą i trwać do odwołania, co oznaczało, że na pewno poniedziałek będzie wolny...Postanowiliśmy zatem skorzystać z okazji, bo nie wiadomo co przyniesie los i wybyć kamperem na jedną nockę. Nasze standardowe niedalekie miejsce to "Jagoda" w Czerwonej Wodzie. Wypad zakładał spacer lasem po nowej ścieżce rowerowej, powstałej w okolicy ośrodka, kolację z grilla (lub złowionych ryb...haha), film w kamperze, jajecznicę na śniadanie (lub smażone ryby z porannego połowu...haha) oraz powrót do domu, bo nie wiadomo, czy strajk zostanie odwołany. I wszystko przebiegło zgodnie z planem (łącznie z niezłowionymi rybami... haha). A nauczycie strajkowali jeszcze 3 tygodnie...haha. Ale kasztany zakwitły, egzaminy i matury się odbyły...ale cóż...niesmak pozostał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz