Jesień zobowiązuje...jesienią najlepiej jechać w góry. A góry w okolicach Wałbrzycha, jak już pisałam, są dla nas turystyczną kopalnią inspiracji. Tym razem na dwudniowy camperowy wypad wybraliśmy zwiedzanie Kopalni Wałbrzych oraz okolic zamku Książ.
Kopalnia Wałbrzych - "Julia"
Początki kopalni wałbrzyskiej sięgają końca XVIII wieku, kiedy to powstał obiekt o nazwie "Fuchs". Od początku lis był symbolem tego miejsca, które połączyło mniejsze kopalnie na tym terenie pod szyldem jednej firmy. Na barkach rewolucji gospodarczej wzniosła się wielkość tego przybytku, zaś po drugiej wojnie, prężnie działający obiekt trafił pod zarząd Polski. Prace tu prowadzono do 1990 roku, kiedy to wydobycie węgla zaczęło się zmniejszać ze względu na koszty oraz możliwość tańszego importu. Obecnie cały obiekt przekształcony został w "Centrum Nauki i Sztuki" - Stara Kopalnia.
Obiekt w doskonały sposób łączy funkcje muzeum, galerii oraz miejsca konferencyjnego. Muzeum, bo teren kopalni można zwiedzić z przewodnikiem, który przybliży historię miejsca. Opowie kilka ciekawostek, jak ta o "Lisiej Sztolni" zalanej na wysokość metra, przez co wydobycie i transport węgla pod ziemią odbywały się za pomocą łodzi. Interesująco prezentują się także zabytkowe elementy, jak wieże basztowe swym wyglądem przywodzące na myśl industrialne obiekty z XIX wieku czy wyposażenie maszynowni, kafelkowe posadzki lub stojaki z "markami" - znaczkami wydawanymi górnikom, gdy ci schodzili pod ziemię.
Po wyjściu z budynków objętych turystyczną przechadzką można wejść na wieżę widokową stojącą w miejscu dawnych kominów i podziwiać cudny widok na okoliczne gór.
Można też zajrzeć do sali konferencyjnej znajdującej się w dawnej suszarni, u której sufitu nadal zawieszone są górnicze ubrania robocze. Umożliwiono nam także wejście do dwóch sal wystawowych...wstyd ale nie pamiętam czyje prace oglądaliśmy :) Rzeźby porcelanowe zdaje się były autorstwa Polaka obecnie mieszkającego gdzieś w Skandynawii, zaś obrazy - malarki z Polski.W "normalnym" - niecovidowym czasie można wziąć udział w warsztatach, dzieciaki mogą ulepić swoje porcelanowe figurki i przyozdobić je. Normalnie można też coś zjeść, napić się kawki i spędzić tutaj cały dzień. Ale cóż...już od dłuższego czasu normalnie nie jest...więc pozostaje czekać.
Palmiarnia i Ogrody Świateł
Nockę mieliśmy spędzić przy stadninie, o której pamiętam tyle, że gdy w maju 1945 roku do zarządcy tego obiektu dotarła wiadomość o zbliżających się Rosjanach, zabił on siebie, swoją żoną i troje dzieci ze strachu. Choć to jedna z nielicznych tragedii z tamtego czasu, jakich niemymi świadkiem były zabytkowe mury oraz okoliczne lasy ( w podziemiach zginęło wielu ludzi przywożonych tu do pracy z okolicznych obozów koncentracyjnych), to obiekt obecnie prezentuje się bardzo ładnie. Zwłaszcza cieszy widok swobodnych koni pasących się na wybiegu, z którymi... można wypić kawkę o poranku:)
Posileni kebabem zakupionym na wynos w Wałbrzychu ruszyliśmy jeszcze na wieczorną przejażdżkę hulajnogami po parkowymi alejkach ku Palmiarni oraz ogrodom zamku Książ. Oba miejsca reklamują się cudownościami świetlnych atrakcji naefektowniej prezentującymi się po zmroku.
W Palmiarni pospacerowaliśmy po oranżerii i wypiliśmy kakao oraz grzane winko :), po czym ruszyliśmy do zamku Książ. Tutaj, poza oświetlonymi alejkami z bukszpanów i innymi ogrodowymi elementami architektury, można było, co pół godziny podziwiać świetlny bal połączony z odpowiednią muzyką. I właśnie dlatego, jak i z powodu degustacji kolejnego kubka grzanego wina, nie miałam problemu z wydaną kaską na wejściówki :)
Ścieżka Hochbergów
Po spokojnej nocy spędzonym na parkingu stadniny plan nasz zakładał przejście ścieżką przyrodniczo-edukacyjną o nazwie wspomnianej powyżej. Wokół Wąwozu Pełcznicy znajdującego się poniżej Książa zlokalizowano szlak turystyczny mający na celu pokazanie naturalnego krajobrazu i doprowadzenie wycieczkowiczów do ruin Starego Książa. Niestety oznakowanie trasy nie informowało nas, przy wejściu od strony stadniny, że szlak jest na tamtym odcinku zamknięty. Cóż...hej przygoda. Choć spacer nad stromymi urwiskami szczerbatymi kładkami, w których jakość pozostałych na miejscu deseczek trochę niepokoiła, to mocne przeżycie dla odpornych :)
Widoki zrekompensowały nam jednak trudy wycieczki, która trwała około trzech godzin. Dlatego uważam, że zdecydowanie warto na zwiedzanie Książa i okolic zarezerwować trochę więcej czasu. Wąwóz Pełcznicy inaczej zwany Piekiełkiem to bardzo malownicze miejsce, które ma status rezerwatu. W czasie trasy można podziwiać dostojne drzewostany, zatoczki na Pełcznicy czy naturalne bagna. No i ściany skalne mają tu miejscami podobno aż 80 metrów, co daje trochę niepokojące poczucie, gdy się tak spojrzy ku górze. Nam wyjątkowo wpadły w oko bardzo stare zabudowania przy skałach, które mnie osobiście skojarzyły się z tak popularnymi w XIX wieku świątyniami dumania. Niestety nie dotarliśmy do pozostałości po obozie pracy, bo i nie kierowaliśmy się ku samemu Książowi, ale podziemia i ten aspekt turystyczny zostawiamy sobie na kolejny raz. Starczyły nam Diabelskie Mostki, z których podziwiać mogliśmy niepowtarzalne, jesienne klimaty. A właśnie... Jesień to chyba najlepsza pora aby tu przyjechać, bo wszystko mieni się bursztynowo-żółtymi barwami w słońcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz